Krótki poradnik dla spamerów od budowania lejków

Jest taki rodzaj spamu, który denerwuje szczególnie – oferty od firm, które rzekomo zwracają się do mnie, ale nie zadają sobie trudu, by sprawdzić czym się zajmuję. Otóż dziennikarz zajmuje się pisaniem tekstów, a nie usługami “generowania leadów i wsparcia w sprzedaży”. Stąd poradnik dla spamujących.

Nie tak dawno z ciekawości sprawdzałam czym zajmuje się firma z Kuala Lumpur, że postanowiła do mnie napisać z ofertą kupna systemów IT (był link do kliknięcia). Wszystko wskazywało na zhakowanie jakiejś bazy danych, w której był mój mail. Sprawdzałam sprzedawców rzeczy różnych, z Polski i nie tylko. Jak zwykle w takich przypadkach robię, jak to się u nas mawia, “blockity blockity block”. Tym razem po wiosennej nawale darczyńców majątków z Nigerii, koszulek z moim nazwiskiem, pastylek na rzeczy różne i pasty do zębów z Chin, miałam chwilę spokoju. Aż tu nagle kilka dni temu napisał do mnie pewien pan CEO. Był uparty, pisał i pisał, nie zrażał się moją ciszą.

Kiedy jednak przyszedł mail z zapewnieniem, że “Mamy wiele dobrych doświadczeń w Państwa segmencie, z góry dziękuję za komunikację” to coś we mnie wybuchło, po czym rozeszło się wszędzie oceanem złośliwości, no i oczywiście zasiliło pióro atramentem (w przenośni), po czym włączyło zaspany komputer. Stąd właśnie ten krótki poradnik dla spamerów z ofertami współpracy.

Sprawdź PRZED wysłaniem maila, kim jest ten człowiek z bazy danych kupionej za kilkadziesiąt dolarów. Gdyby pan CEO firmy marketingowej sprawdził, to by wiedział, że jestem dziennikarką i nie szefuję Polskiej Agencji Prasowej. Co to jest agencja prasowa, zapyta pan CEO? Proszę bardzo, tu jest link: Co to jest agencja prasowa i czym to się je Pan CEO napisał też “Mamy wiele dobrych doświadczeń w Państwa segmencie.”. Ciekawe jakich 🙂

Upewnij się do kogo piszesz zanim napiszesz. Pan CEO napisał tak: “zważywszy na Pani stanowisko uznałem, że kontakt bezpośredni poprzez email, to najlepsze rozwiązanie”. Otóż nie jest to najlepsze rozwiązanie. Chciałabym wiedzieć, o jakie stanowisko chodzi, skoro nie mam żadnego? Po pierwszym zdaniu widzę więc, że nie jest to indywidualnie adresowany, przemyślany mail, tylko wysyłany na bezczela komunikat do wszystkich z kupionej bazy danych. Może zażre, a może nie.

Należy być też inteligentnym i nie wzbudzać podejrzeń. Jeśli mail przychodzi z adresu imię.nazwisko@nazwafirmy.ORG.PL a firma ma w domenie nazwafirmy.COM/pl/ – to widać, że coś brzydko pachnie.

Nie kłam. Kiedy widzę dopisek: “Niniejsza informacja została przesłana przez Nazwafirmy z siedzibą w oparciu o dane dostępne publicznie”, to mam ochotę napisać do CEO tej firmy informując, że mój mail nie jest dostępny publicznie, a zatem dopisek zawiera kłamstwo. Może napiszę.

Wiedz o czym i do kogo piszesz. W drugim mailu robi się jeszcze ciekawiej. Pan CEO napisał tak: “Ciekawi mnie jak ocenia Pani jakość obecnie pozyskiwanych przez firmę leadów. Czy ich liczba pozwala Państwu realizować odpowiednie cele sprzedażowe?”

Lead w dziennikarstwie (czy też lede jak się pisze w Kanadzie 🙂 to pierwszy akapit tekstu, krótki, intrygujący, taki, który ma przyciągnąć uwagę czytelnika. Ciekawa jestem co takiego pan CEO uważa za jakość leadu. PAP, drogi panie CEO, codziennie zamieszcza dziesiątki depesz: nie pozyskuje ich, tylko sam “produkuje” (przepraszam moich znamienitych koleżanki i kolegów za tę “produkcję”)

Bądź uprzejmy. Pan CEO napisał tak: “niestety nie otrzymałem odpowiedzi na poprzednią wiadomość, domyślam się że ma Pani sporo obowiązków. Mimo to będę bardzo wdzięczny za kontakt. Jeśli poszukujecie Państwo partnera w zakresie pozyskiwania klientów chętnie porozmawiam.” Po polsku jest “jeśli poszukują Państwo” i tej wersji będę się trzymać. No chyba, że rozmawiamy gwarą Lachów Sądeckich.

Pisz po polsku. Przyszedł następny mail (uparty gość, pomyślałam). “Idea krótkiego spotkania online zakłada omówienie Państwa targetu – konkretnych branż, sektorów, regionów co pozwoli nam przedstawić konkretne możliwości biznesowe jakie przed Państwem stoją.” Nie wiem jakie branże, sektory czy regiony są “targetem” PAP. Przypomniało mi się natomiast jak kiedyś pół sali konferencyjnej dziennikarzy ryknęło śmiechem, gdy szanowany skądinąd prezes banku powiedział “fokusujemy sie na targecie”. Ponieważ lubiliśmy człowieka, to śmiech był bezgłośny. Wiedzieliśmy, że się zapędził.

Nie bądź taki szybki Bill. Nie lubię “pozdrawiam serdecznie” (nie znamy się, drogi panie, więc proszę bez tych serdeczności). Kiedy widzę, że nadawca nie sprawdził, czy w ogóle jest sens, by do mnie napisać, kiedy widzę mail napisany nieporadną polszczyzną, pełen anglicyzmów takich jak “zimny telefon” i “ciepłe leady” (ciepłe kluchy to wiem) na zmiane z budowaniem lejków (nie wiem i nie chcę wiedzieć), to… zostawiam sobie w notatkach na złośliwą przyszłość. Przyszłość właśnie się wydarzyła.

Leave a comment

Design a site like this with WordPress.com
Get started